wtorek, 23 czerwca 2015

Dzień Ojca

Uwaga uwaga napisany poniżej rozdział jest rozdziałem ,,okazyjnym'' czyli napisany specjalnie na te okazje. opowieść została napisana w pierwszej osobie i niema wpływu na główny wątek... (komentarze mile widziane)

Ta historia miała miejsce jakieś 3 lata temu, jak wiecie po tej tragedii w mojej wiosce znikłem na jakiś czas... na dokładnie 5 lat. To co się tam stało było, no jak to ująć bardzo bolesne, cała moja rodzina została wymordowana co do jednej osoby, wszyscy moi przyjaciele, sąsiedzi... . Ale to nie o tym chciałem opowiedzieć... to może zacznę jeszcze raz.
Jak już mówiłem historia ta się toczy 3 lata wcześniej gdy jeszcze nie zostałem siłą przydzielony do pilnowania Rina. Był późny wieczór przejeżdżałem właśnie przez pewną małą mieścinę, przejeżdżałem dość szybko bo jak wiecie demon który chciał ze mnie wyjść już wydzierał się na wolność, na szczęście udało mi się przejechać bez transformacji niestety gdy tylko zatrzymałem się na odpoczynek uderzył z podwójną siłą, i niestety nie udało mi się go zdusić w sobie, nie wiem co się działo tamtej nocy. Obudziłem się nazajutrz rano i ku mojemu zdziwieniu obudziłem się w czyimś domu, wnętrze było dosyć skromne tu i ówdzie wisiały jakieś obrazy a na półkach których było tam dosyć sporo leżały stosy książek, może raczej ksiąg bo były niesamowicie grube, powoli podniosłem się z łóżka, wstałem i wyszedłem na podwórze, szczerze to obawiałem się że rider zabił właściciela ale gdy tylko otworzyłem drzwi zobaczyłem niskiego staruszka który właśnie pielęgnował mały ogródek leżący tuż przy ścianie tego domu, na mój widok uśmiechnął się lekko i powiedział zanim zdążyłem wydusić z siebie choć słowo.
  • O jak miło że wstałeś najwyższa pora, poczekaj chwile zaraz zrobię ci śniadanie.
  • Eee... no dobrze ale no ten jak by to powiedzieć... . Wydukałem skołowany
  • Co pewnie mało pamiętasz? Hehe aj z wami młodymi to tak zawsze a mówią że to staruchy mają sklerozę. Odpowiedział po czym wszedł do środka.
Bez zastanowienia ruszyłem za nim, weszliśmy do małego pomieszczenia w którym znajdował się nie duży drewniany stół i cztery krzesła, wokół niego znajdowała się kuchnia na ścianach wisiały garnki i patelnie pewnie lubi gotować tak pomyślałem, staruszek wskazał mi miejsce a sam wyjął z lodówki jajka i szybko usmażył na jednej z patelni, szybko przerzucił na talerz i podał mi do zjedzenia sam usiadł z drugiej strony i powiedział
  • No więc pewnie chcesz wiedzieć co się wczoraj stało co?. Spytał, przytaknąłem zabierając się do jedzenia. - wczoraj jak co miesiąc zjawiły się u mnie pewne osoby z żądaniem haraczu no niebyły to zwykli ludzie były to demony... . Przerwał nagle i spojrzał w moją stronę, nerwowo przełknąłem ślinę. - straszne kreatury no na szczęście zjawiłeś się ty no nie mogę powiedzieć że byłeś od nich lepszy no ale koniec końców pozbyłeś się ich, musisz mi wybaczyć ale wtedy gdy mi pomogłeś straciłeś przytomność no nie będę ukrywał że z mojej winy wiesz od dłuższego czasu mieszkam na uboczu, będąc sam dużo czytałem i nauczyłem się stawiać bariery ochronne przeciw demonom no na tamtych jak i na ciebie nie zadziałały no ale gdy tylko zbliżyłeś się do mojego domu wkroczyłeś na poświęconą ziemie i puf leżysz... . Wyjaśnił a ja właśnie skończyłem posiłek, i powiedziałem
  • Dziękuje bardzo za posiłek było pyszne, odparłem i skierowałem się do drzwi ale zanim wyszedłem staruszek zawołał
  • Czekaj w zamian za pomoc chciałbym ci coś podarować. Odrzekł i z szafki która znajdowała się przy drzwiach wyjął mały niewielki woreczek i podał mi go
  • Co to jest?
  • To na twoją przypadłość, na jakiś czas hamują demoniczne moce gdy tylko poczujesz że zaraz się przemienisz przełam jeden to ci pomoże ale jest warunek im dłużej wstrzymujesz moc tym boleśniejsza będzie ponowna transformacja. Pamiętaj o tym a i nie wracaj tu więcej... . Odrzekł bez oporu zabrałem podarunek, gdy tylko byłem na zewnątrz wsiadłem na motor który stał zaparkowany tuż koło ogrodzenia. Wsiadłem i pojechałem przed siebie lekko zdziwiony ta cała sytuacją i mimo że byłem nieobliczalny w swej demonicznej formie to ten starzec okazał mi zrozumienie i serce.
Gdy tylko wyjechałem z lasku którym otoczony był domek tego mężczyzny postanowiłem pojechać do miasta które niedawno minąłem, zazwyczaj unikam miast i wiosek ze względu na tą klątwę ale trzeba by było zrobić zapasy na drogę jakieś konserwy kupić i w ogóle. Gdy już byłem na miejscu postanowiłem zrobić sobie małą przerwę i zatrzymałem się w małym parku leżącym pośrodku miasteczka, zaparkowałem i przysiadłem na trawie pod drzewem. No chcąc nie chcąc zdrzemnąłem się chwilkę obudziła mnie rozmowa pewnego chłopca z jego ojcem.
  • Tato ale przyjdziesz na przedstawienie tak? Spytał szarpiąc mężczyznę za spodnie.
  • Pewnie że przyjdę nie mógł bym przegapić twojego występu. Odparł uśmiechając się w jego stronę. - a z jakiej to okazji?. Spytał podnosząc go i sadzając na barana.
  • No przecież z okazji dnia ojca. odpowiedział
jak poparzony zerwałem się na równe nogi, podbiegłem do przechodzącego troche dalej chodnikiem mężczyzny i zapytałem.
  • Który jest dzisiaj?
  • No 17... odparł lekko przestraszony.
  • A miesiąc?!!! wykrzyczałem
  • No czerwiec... powiedział i cofnął się o krok przerażony.
  • Dzięki, potraktuj mnie jak wariata. Odpowiedziałem i pobiegłem do motoru
Szybko wskoczyłem i ruszyłem główną drogą, za tydzień dzień ojca, pomyślałem z grobową miną, po drodze zatrzymałem się już tylko w małym sklepiku tuż przy wyjeździe z miasta, zrobiłem szybkie zakupy i ruszyłem dalej w drogę. Nie ma szans nie zdążę na czas chyba że... . Pomyślałem. Dzień zbliżał się ku końcowi, ciemności zakryły niemal niebo, lekko przymrużyłem oczy, wiem że rider to nie obliczalne monstrum ale może dzięki niemu dam rade dojechać na czas. Powiem wam że wtedy mimo iż wiedziałem jak będzie się zachowywał na wolności zmieniłem się..., po chwili szkielet spowity ogniem gnał z niewyobrażalną prędkością środkiem drogi, niezważający na wszystko i wszystkich, i co w tym szczególnego spytacie a może to że to był pierwszy raz gdy wiedziałem co robię, widziałem tą drogę widziałem jak mój motor przetransformował się i również płonął, nie wyglądał już tak jak zwykle zmienił kształt cała kierownica przetopiła się, wyglądała jak czaszka... nie wiem jak to dokładnie opisać ale wtedy gdy tak gnałem coś poczułem, co? Jak co demona. To coś zbliżało się w moim kierunku lecz nie chciało się pokazać jeszcze nie... . Obudziłem się następnego dnia po krótkim posiłku ruszyłem dalej, oczywiście najpierw przyjrzałem się mojej maszynie wyglądała normalnie tak jakby nic się nie stało. Długo nie podróżowałem mimo że obudziłem się rano to byłem strasznie zmęczony postanowiłem się przespać, obudziłem się w nocy słońca nie było już widać, nagle coś zaatakowało jakby cień,mrok nie wiem co to było ale powaliło mnie na miejscu, coś z wielkim impetem wbiło się w ziemie tuż koło mojej głowy, w jednej chwili zapłonąłem i dałem riderowi wolną rękę, dużo nie widziałem to coś ,nosiło jakieś podarte postrzępione łachy, nie widziałem twarzy lecz widziałem jak prężnym ruchem przyciągnął ku sobie kose która chwile temu omal mnie nie zabiła, ręce miał jak moje kościste. To coś z przerażającym piskiem uderzyło mnie aż wyleciałem 10 metrów do tyłu. Gdy podniosłem się z ziemi już go nie było ruszyłem dalej. Po tygodniu dotarłem na miejsce, demon już się więcej nie pokazał, do mojej wioski nie zamierzałem nawet zajeżdżać, nerwowo przełknąłem ślinę, zaparkowałem kawałek dalej, postanowiłem iść na grób rodziców pod osłoną nocy by nikt mnie nie zobaczył, nie chciałem by ktoś mnie widział i tak wszyscy myślą pewnie że również nie żyje. Więc gdy tylko się noc spowiła okolice ruszyłem ubrany w czarny płaszcz z kapturem zaciągniętym na głowę. Grób moich rodziców znajdował się kawałek od wioski na pagórku na którym szczycie rosło ogromne zasadzone przez moją rodzinę drzewo, gdy tylko byłem przy nim, przy nich... czułem jakby mój cały świat runął z oczu popłynęły mi łzy... siedziałem tam trochę czasu, ból związany z tym wszystkim przerósł mnie wtedy doszczętnie, po pewnym czasie zapaliłem znicze, odgarnąłem zwiędłe liście z nagrobków, wstałem i powiedziałem wszystkiego najlepszego tato. Po czym otarłem łzy i odszedłem wskoczyłem na motor i gdy już miałem odjeżdżać obejrzałem się za siebie szepcząc do zobaczenia. Następnie wyjąłem z woreczka podarowanego przez starca kryształ i przełamałem go. Ze łzami w oczach odjechałem wspominając chwile w których byłem razem z nimi z rodzicami. Wiatr lekko zawiał muskając moje włosy. To co nauczyłem się przez ten cały czas było to że rodzina jest najważniejsza... ,,I chociaż czasem docinacie wielce to rodzice kochają was całym sercem...''

Wiatr ustał na moment po jego odjeździe tuż nad nagrobkami pokazała się niewielka mgła która po chwili zmieniła się w mężczyznę i kobietę, przytuleni do siebie spojrzeli w ślad za nim szepcząc ,,Do zobaczenia synku uważaj na siebie'' po czym rozmyli się z delikatnym powiewem wiatru.

środa, 10 czerwca 2015

Ao no exorcist Rozdział XIII

Rider spojrzał na chłopaka stojącego przed nim nie przestając się śmiać podszedł do niego, chłopak odskoczył szybko do tyłu i wpakował w niego cały magazynek. Kule trafiły lecz nie zrobiły mu żadnej krzywdy, nauczyciel szybko wyjął drugi magazynek i powiedział znów cofając się o kilka kroków.
  • Nie podchodź! Haru uspokój się.
  • Hahahah wolno się uczysz, teraz ja jestem przy sterach. Odpowiedział powoli zbliżając się w jego stronę
  • Domyślałem się że to, że jesteś jakimś tam słabym demonem to ściema ale że aż tak... odparł celując prosto w jego głowę
  • Ach wolność tak dawno nie pożerałem dusz że aż zgłodniałem, nareszcie ustąpił, wybacz że nie pogadamy zbyt długo ale mam jeszcze sprawy do załatwienia...
  • Nareszcie ustąpił? Haru wiem że mnie słyszysz oprzyj mu się! Wykrzyczał w jego stronę, rider słysząc jego wołanie zaczął iść w jego stronę, Yukio cofnął się znów o krok potykając się o kamień upadł na ziemię – Haru staw mu czoła, nie poddawaj się.
  • Hahaha ty głupcze nie rozumiesz on cię nie słyszy ja teraz żądze tym ciałem. Odpowiedział krocząc wprost na cofającego się na czworaka nauczyciela.
  • Jeżeli ci się oprze to da radę zdusić w sobie! nie masz nad nim władzy potworze... . Wykrzyczał powoli wyciągając granat z wodą święconą.
  • Potworze... potworze! Jak ktoś taki jak ty może mnie tak nazywać, widząc twój charakter a także duszę mogę śmiało ci powiedzieć że zanim to wszystko się skończy powitam cię jako nowego władce Gehenny!. Odpowiedział mu groźnym głosem. - tacy jak ty upadają jako piersi, zapamiętaj to sobie. Dodał po chwili
W tym momencie Yukio odpalił granat i cisnął go w stronę demona stojącego dwa metry od niego, granat wybuchł rozpylając chmurę wody święconej, rider ryknął głośnie zasłaniając twarz która dalej płonęła nieprzerwanie i cofnął się o kilka kroków. Chłopak korzystając z okazji krzyknął
  • Haru walcz oprzyj mu się!!!. wiem że mnie słyszysz! Nie poddawaj się!.
Demon słysząc te słowa ruszył w jednej chwili w jego stronę, biegł tak szybko że można go było zobaczyć tylko urywkami, momentalnie uderzył i to tak mocno aż nauczyciel przeleciał kilka metrów i uderzył o ziemie mało nie tracąc przytomności, rider chwycił go za kołnierz i podniósł do góry, chłopak jęknął z bólu gdy został poderwany z ziemi, potwór uśmiechał się szyderczo widząc jak sprawia mu to ból, zamachnął się do ostatniego ciosu, Yukio widząc to zdołał wycedzić tylko
  • Haru proszę...
w ostatnim momencie rozpędzona ręka zatrzymała się przed twarzą chłopca, rider spojrzał na nią dziko, chwilę potem upuścił chłopaka na ziemię, demon chwycił się za twarz i ryknął wściekle spoglądając na w szare niebo, całe jego ciało objęły płomienie po chwili zgasły pozostawiając po sobie tylko chłopca leżącego na mokrym od padającego deszczu dachu. Nauczyciel wstał po chwili i trzymając się za żebra podszedł do leżącego trochę dalej przyjaciela, chłopak ocknął się po chwili uniósł się lekko podparty lewą ręką i zasłonił twarz mówiąc
  • przepraszam... tak strasznie przepraszam. Wycedził przez zęby. Yukio usiadł koło niego lekko uśmiechnięty i podał mu mokre już zdjęcie leżące tuż koło niego, spytał
  • kto to jest? To ty prawda? Spytał wskazując na małego chłopca na fotografii.
  • T-tak to ja a to moi rodzice. Odparł chwytając je w dłoń
  • ja mam podobne. Odparł i wyjął z wewnętrznej kieszeni płaszcza małe zdjęcie na które od razu spadły krople wciąż padającego deszczu, chłopiec spojrzał na nie i dodał. - jestem na nim razem z bratem i z ojcem...
  • co się z nim stało? Spytał spoglądając na zdjęcie mężczyzny
  • umarł jakiś czas temu... . Odpowiedział
  • przykro mi, wybacz. Powiedział zastanawiając się skąd zna człowieka na tym zdjęciu
  • nic się nie stało, brakuje ci ich? Spytał
  • tak bardzo... powiedział spuszczając wzrok.
  • Mnie też... , co gorsza nie znałem go zbyt dobrze jako dziecko byłem strasznym beksą, to mój brat był tym lepszym, to on wiedział o nim więcej...
  • A jak się nazywał wasz ojciec? Spytał powoli sobie coś przypominając
  • Shiro Fujimoto a co. W jednej chwili Haru już wiedział skąd zna osobę ze zdjęcia
  • Zaraz osoba z tego zdjęcia to Shiro Fujimoto ten były paladyn!? Spytał z poważną miną
  • Tak i co z tego?
  • Ja znałem waszego ojca. Odparł, Yukio słysząc to zerwał się na równe nogi
  • Co ty wygadujesz jak niby mogłeś go poznać?.
  • Parę dobrych lat temu demon o imieniu Raijin zabił moich rodziców a także połowę mojej wioski, demon wyczuł nagle zbliżających się egzorcystów i zwiał, wtedy poznałem twojego ojca, w wiosce nagle pojawili się egzorcyści jeden z nich przyjechał na motorze nazywał się właśnie Shiro Fujimoto i był paladynem...
  • Co? spytał zszokowany
  • To on właśnie podarował mi ten motor na którym jeżdżę, dał mi go i kazał ruszać najdalej jak to możliwe, nie wiem jak ale gdy tylko spojrzał mi w oczy wiedział że mam go w sobie... dokończył po chwili. Yukio spojrzał na niego widząc że wspomnienia bardzo go ranią zaproponował
  • A może zejdziemy na dół i coś zjemy, już pora kolacji.
  • Świetny pomysł. Odrzekł wstając z ziemi.
Jakiś czas później po skończonej kolacji którą spożyli w ciszy, nie tłumacząc się Rinowi z mokrych i brudnych ubrań rozeszli się do pokojów. Nim Yukio wszedł do pokoju Haru poprosił
  • Słuchaj mam taką prośbę wiem że uderza ona w twoje wszystkie zasady ale jakbyś mógł to nie zdawaj z tego ,,incydentu'' raportu dobra?. I też nikomu niemów, jak możesz? Popularność z takim przekleństwem źle wróży. Yukio zastanowił się chwile westchnął ciężko i odpowiedział
  • Dobrze nikomu nie powiem, ale nie myśl sobie że to coś zmienia jutro masz się zgłosić do izolacji pamiętaj abym nie musiał cię tam przyprowadzić. Powiedział z grobową miną
  • Zgłoszę się ale nie mogę przebywać z innymi w izolacji, Rider najprawdopodobniej zabiłby wszystkich...
  • Myślałem o tym, zostaniesz oddzielony od reszty. A teraz wybacz ale muszę odpocząć. Odpowiedział po czym znikł za drzwiami.
Haru wrócił do pokoju wiedział że tajemnica zaczyna robić się zbyt ciężka aby zachować ją w sekrecie. Po powrocie z łazienki usiadł na łóżku, czuł się coraz gorzej całe ciało miał zlane potem, pojutrze wypada noc dusz jeżeli się nie opanuje może się to źle skończyć. Położył się na łóżku, próbował usnąć lecz czół jak jego wnętrzności wręcz się palą, rider chciał wyjść i to bardzo. Gdy tylko zamykał oczy słyszał jego głos, słyszał zdania które mówili jego przyjaciele, rider wszystko mu powtarzał co do słowa. ,,Co u rodziców'' , ,,Nie pozwolę by komukolwiek stała się przez ciebie krzywda'' ,,demonie'' ,,wynos się'' ,,rodzina'' ,,zabić'' ,,wymordować''. Słowa dudniły w głowie, chłopak zerwał się na równe nogi, podszedł i otworzył okno, chłodne powietrze wypełniło pokój, wpatrywał się w ciemność za oknem oddychając głęboko zamknął oczy, stojąc tak przy oknie zaczął myśleć o tym co usłyszał, jedno słowo dudniło najgłośniej w jego umyśle ,,śmierć'' czego chciał od niego rider wolności?, nie wiedział. Stał przy oknie dość długi czas, w pewnym momencie postanowił się przespać, udało mu się w końcu usnąć, we śnie zobaczył swoich rodziców siedzących na ganku przed domem, patrzyli wprost na niego uśmiechając się, jego ojciec po chwili zawołał ,, Haru chodź tutaj synku'' chłopak wyciągnął dłoń nagle pojawił się mały chłopiec radośnie biegając przybiegł do mężczyzny i usiadł mu na kolanie mężczyzna powiedział
  • ,,Haru widzisz jaki świat jest piękny? Jaki wspaniały dlatego trzeba go bronić przed złem wiesz?''
  • ,,I co ludzie go bronią?.'' Zapytał chłopiec.
  • ,,Nie, ludzie go niszczą...''. Odparł mężczyzna z poważną miną.
  • ,,Ale skoro ludzie są źli to kto to będzie robił?
  • ,,Kto? To dobre pytanie.'' bohater?, nie czasami świat nie potrzebuje bohatera czasami potrzebuje potwora...''
  • ,,Nie rozumiem''. Odparł chłopiec spoglądając na ojca
  • ,,Jak dorośniesz to zrozumiesz''. Mężczyzna znów spojrzał przed siebie Haru znów miał wrażenie jakby patrzył prosto na niego. Mężczyzna z pochmurniał lekko i po chwili lekko się uśmiechnął, kobieta siedząca koło niego która ciągle patrzyła na małego chłopca zwróciła wzrok tak jak mężczyzna przed siebie. Haru czół jak do oczu napływają mu łzy, nagle krajobraz który go otaczał zaczął się rozmywać i oddalać chłopak miał wrażenie jakby spadał ręka wyciągnięta była w kierunku jego rodziców, Haru z całej siły krzyknął
  • Nie!!! proszę!!! nie!!!. gdy tylko otworzył oczy zobaczył znów swój pokój
Całe ciało miał zlane potem ku jego zaskoczeniu w prawej ręce trzymał już rozżarzony łańcuch, a ręka aż do łokcia była przemienioną, kość bieliła się pośród języków ognia które ją otaczały. Tuż przy łokciu skóra wyglądała jakby ktoś wyrwał mu rękę pozostawiając tylko kość. Uspokoił się odłożył łańcuch na ziemie, a jego ręka wróciła do poprzedniego stanu, nie mógł tej nocy już zasnąć cały czas widział ojca powtarzającego ,,czasami świat nie potrzebuje bohatera czasami potrzebuje potwora...'' . Z samego rana w jego pokoju zjawił się Rin z przygnębioną miną wszedł i powiedział
  • Siema szykuj się.
  • No cześć ale na co? spytał przestając robić pompki.
  • No na szkołę, Yukio miał gdzieś tam jechać ale się rozmyślił i postanowił zrobić nam lekcje. Wytłumaczył. - rany dlaczego? Spytał sam siebie wychodząc
Haru szybko przebrał się i zszedł na dół gdzie zastał już jedzących śniadanie bliźniaków. Przywitał się z okularnikiem i zajął swoje miejsce przy stole. Podczas posiłku zapytał.
  • No to o czym będziesz dziś prowadził lekcje?
  • No więc... zaczął odkładając talerz.
  • Jak to z czego z teorii nudy... . Wtrącił radośnie Rin, Haru zasłonił usta śmiejąc się po cichu, bliźniak zmierzył ich przeszywającym spojrzeniem
  • No więc dzisiaj mam dla was zadanie spodoba się wam... . Powiedział wypijając do końca herbatę po chwili dokończył. - ale na razie nic wam nie powiem sami zobaczycie.
Więcej nic z niego nie wydusili po chwili razem wyszli do szkoły używając jednego z kluczy egzorcystów. Gdy weszli do klasy Haru zauważył brak Izumo, pewnie wciąż jest na niego zła, pomyślał i zajął swoje miejsce. Yukio usiadł za biurkiem i sprawdził obecność i gdy tylko wyczytał Kamiki dziewczyna wpadła do klasy jak poparzona szybko wyjaśniła
  • Przepraszam za spóźnienie zaspałam. Powiedziała i poszła do ławki, nie usiadła z nim tylko dwie ławki dalej, chłopak widząc to spuścił wzrok.
  • No więc jak już wszyscy są to zacznijmy lekcje, dziś macie zadanie złapać ducha. Ostatnio otrzymaliśmy doniesienia o zniszczeniach i obecności ducha w MepphyLandzie, więc dzisiaj to sprawdzimy. Powiedział i podszedł do drzwi.
Po chwili byli już przy wesołym miasteczku, było ono dosyć blisko szkoły więc szybko tam dotarli, gdy tylko weszli do środka ich oczom ukazał się wielki różowy park rozrywki pełen wszelakich podobizn Mephista, Haru rozejrzał się wokoło, wszystko jak na Phelesa przystało było wręcz przesłodzone tak stwierdził. Wszyscy zajęli miejsca wokół stojącego na samym środku złotego pomnika właściciela. Czekali na dziewczyny które poszły się przebrać, chłopaki rozmawiali ale Haru stał na uboczu, czuł że coś jest niedaleko, coś co przysporzy mu kłopotów. Tymczasem w oknie znajdującym się wysoko tuż nad bramą wejściową do wesołego miasteczka stał Mephisto w towarzystwie swego brata Amaimona króla ziemi jednego z dziewięciu piekielnych władców. Przyglądali się widokowi w końcu po paru minutach zniecierpliwiony chłopak zapytał
  • To gdzie on jest?
  • Tam. Odpowiedział pokazując na swój złoty pomnik, kątem oka zobaczył jak jego brat przygryza wielkie czarne paznokcie uśmiechnął się wiedząc że oznacza to że jest nim zainteresowany po chwili dodał. - a co w końcu nabrałeś ochoty na zabawę z nim? Spytał lecz nie uzyskał odpowiedzi co sprawiło że jeszcze szerzej się uśmiechnął.
Po chwili zjawiły się w końcu dziewczyny, Shiemi jednak ubrana była już w szkolny mundurek który idealnie podkreślał jej talie. Wszyscy zwrócili na nią wzrok oprócz Haru który spojrzał w kierunku jej koleżanki, ona też na niego spojrzała lecz szybko się odwróciła, chłopak westchnął ciężko. Nauczyciel widząc że są już wszyscy oznajmił
  • Jak już wam mówiłem zgłoszono nam o obecności ducha w tym wesołym miasteczku, musicie go znaleźć dzisiaj kiedy miasteczko jest zamknięte i gdy tylko wam się to uda powiadomcie mnie. Wyjaśnił po chwili dodał. - ale najpierw niech ktoś z was poda definicje ducha. Rin może ty...
  • Eee no duch to ta no zjawa... . Wydusił z siebie, nauczyciel słysząc jego odpowiedź westchnął i powiedział
  • Może ty Kamiki...
  • Dobrze duchy to demony które opętują opary emitowane przez zwłoki człowieka lub zwierzęcia. Często przejawiają szczątkowe emocje z życia obiektu.
  • Bardzo dobrze brawo.
  • Panie profesorze ile jest tu duchów? Spytał Konekomaru.
  • Tylko jeden ale był widziany na całym tym terenie, przyjął postać małego chłopca. Zazwyczaj nie robi nic poza łapaniem za ręce i podnoszeniem spódnic, ale jeżeli nic nie zrobimy istnieje możliwość że może stać się to niebezpieczne
  • Poradzimy sobie z nim raz dwa. Powiedział Shima odrywając wzrok od piersi koleżanki
  • Dobrze w takim razie podzielę was w pary. Powiedział po czym otworzył dziennik i wyczytał. - Shima i Miwa, Yamada i Suguro, Kamiki i Takara, Okumura i Moriyama, Haru ty będziesz musiał iść sam. Odrzekł
Haru przeszedł zimny dreszcz, mimowolnie spojrzał na chłopaka w szarej bluzie stojącego trochę dalej od reszty, i na którego nie zwracał wcześniej większej uwagi. Chłopak zwrócił głowę w jego stronę i lekko się uśmiechnął, Haru jednak nie odwzajemnił uśmiechu coś było w nim nie tak. Chłopak po chwili odwrócił się i poszedł razem z Bonem. Wszyscy zaczęli się już rozchodzić, Haru podbiegł do chłopca trzymającego różową lalkę królika który jeszcze nie ruszył za koleżanką.
  • Siema Takara wiesz mam sprawę do ciebie... zaczął Haru
  • A jaką to niby. Odpowiedziała maskotka co lekko go zaskoczyło, jest widać dobrym brzuchomówcą
  • No wiesz chciałbym cię prosić o to abym to ja mógł pójść z Kamiki. Chłopak chwile się zastanawiał po czym odparł.
  • Dobra i tak wole iść sam. Znów powiedział lalką
Po chwili Haru popędził za koleżanką pozostawiając za sobą brzuchomówce, gdy tylko był już blisko dziewczyna obróciła się i widząc go zawołała
  • Idź stąd! po co za mną idziesz?!
  • Bo chce porozmawiać. odparł
  • Nie mamy o czym, gdzie jest Takara? Spytała rozglądając się
  • Zamieniłem się z nim ja pójdę z tobą...
  • O nie nie nie, nie ma mowy zostajesz nie zamierzam przejść w twoim towarzystwie nawet metra. Odkrzyknęła mu, i odeszła kilka kroków, chłopak złapał ją delikatnie za rękę, dziewczyna obróciła się oburzona w jego stronę
  • Kamiki proszę wysłuchaj mnie jeżeli po moich wyjaśnieniach dalej nie będziesz chciała mnie znać to trudno ale daj mi chociaż wytłumaczyć... . Dziewczyna westchnęła i wskazała na małą ławkę stojącą kilka metrów od nich, gdy usiedli Haru zaczął. - może zacznę od tego że to co widziałaś nie było prze zemnie zamierzone nie pocałowałem jej to ona mnie, pewnie myślała że znowu coś do niej czuje...
  • Znowu? Zapytała zdziwiona
  • Tak, dawno temu jeszcze przed tą tragedią w mojej wiosce byliśmy parą z Akitą, mieszkała niedaleko mojego domu, byliśmy najlepszymi przyjaciółmi do czasu gdy przerodziło się to w coś więcej, niestety ona z biegiem czasu była coraz bardziej nieobecna lub nerwowa. Cały czas się kłóciliśmy aż w końcu mimo moich starań aby uratować ten związek zerwaliśmy, bardzo to przeżyła ale pogodziliśmy się i zostaliśmy przyjaciółmi przyrzekłem że będę przy niej i będę ją wspierał jeśli będzie mnie potrzebowała...
  • I?
  • I oszukałem ją..., niecały miesiąc później ta straszna tragedia... no wiesz wyjechałem widać że nie pogodziła się z tym. Powiedział lekko przyciszonym głosem, spojrzał w stronę koleżanki widział jej poważną minę, widział jej zaszklone oczy, chwyciła go za rękę oboje chwile siedzieli w milczeniu.
Nagle rozległ się przerażający hałas, chłopak spojrzał na walącą się w oddali kolejkę górską jego oczy zaświeciły się czerwienią. Zerwał się na równe nogi i już miał pędzić w jej kierunku gdy Izumo nagle zapytała.
  • Co to?. Chłopak przystanął i odparł z powagą
  • Kłopoty.
Chwile potem pędził już w jej kierunku, w jednej chwili stanął w płomieniach uwalniając ridera, potwór wpadł jak strzała na plac tuż pod za waliną kolejki górskiej na której stał Rin owiany błękitnymi płomieniami a kilka metrów wyżej na stalowej belce siedział Amaimon z jego mieczem w dłoni. Obaj na jego widok zdumieli się, rider zaśmiał się głośno i ruszył na demona bawiącego się bronią, z niesamowitą prędkością zdjął łańcuch i cisnął jego koniec w jego stronę. Demon odskoczył z gracją na złoty pomnik swego brata i powiedział
  • O witaj riderze nareszcie się zjawiłeś czekałem na ciebie.
  • O jak miło ale i tak zaraz spłoniesz. Odpowiedział groźnie
  • A propo mam się do ciebie zwracać rider czy może Haru co? Spytał co sprawiło że dotychczas skołowany tym wszystkim Rin zdziwił się jeszcze bardziej.
  • Powiem tak nie będziesz więcej miał okazji się do mnie zwracać. Odparł i z całej siły machnął rozżarzonym metalem w jego kierunku, chłopak ledwo uskoczył, łańcuch owinął się wokół głowy posągu, rider widząc to szarpnął w swoją stronę oddzielając ją od reszty. - no teraz wygląda dużo lepiej. Demon widząc to powiedział
  • No pobawił bym się z tobą ale mam jeszcze sprawy do załatwienia. Odparł i rzucił Rinowi miecz dodając. - do zobaczenia. Po czym z całej siły uderzył w konstrukcje kolejki tak mocno że reszty wielkich stalowych belek spadła na ziemie.
Rider rzucił się w kierunku chłopca odpychając go, a wręcz odrzucając poza zasięg rażenia, kontem oka dostrzegł Shiemi skulonej u walącego się już namiotu pod ciężarem stalowych bel które z wielkim impetem wręcz wbijały się w ziemie. Nie czekając ani chwili pobiegł w jej kierunku chwycił ją w pasie i zaczął biec jak najdalej od lecącego metalu który przysłonił wręcz niebo nad nimi, rider w ostatnim momencie wyrzucił ją w bezpieczne miejsce, nagle tuż przy pomniku Mephista zobaczył Yamade przypartego do jednej z wbitych w ziemie metalowych prętów, w jednej chwili zjawił się przy nim, gdy tylko go zobaczył odskoczył do tyłu, Demon widząc że nie będzie współpracował chwycił go za ubranie i rzucił w kierunku do którego wcześniej posłał Rina. Cała konstrukcja się nagle zawaliła rider nie zdążył uciec,został przygnieciony żelastwem. Gdy kurz opadł Yamada leżący niedaleko od Rina krzyknął do niego
  • Ludzie zaraz tu będą schowaj ogon. Chłopak wykonał polecenie mimo że jeszcze nie mógł uwierzyć że jego najlepszy przyjaciel z którym spędził tyle czasu to demon, i to w dodatku tak potężny że nawet ten drugi demon go się bał. Nagle zjawił się Yukio
  • Rin co się tu do cholery stało? Spytał spoglądając na pobojowisko, gdy nagle usłyszeli damski głos za plecami
  • Co tak długo Yukio?, musiałam wykonać swój ruch... . Gdy się obejrzeli zobaczyli tego chłopaka w ciemnej bluzie. - dawno się nie widzieliśmy... ,a zresztą zmęczył mnie już ten wygląd. Odparł i zdjął bluzę odsłaniając zabandażowaną klatkę piersiową, szybko rozwinął opatrunek odsłaniając wielkie piersi nad którymi wytatuowane były jakieś symbole, Rina wręcz zatkało w jednej chwili ta osoba z chłopaka zmieniła się w piękną kobietę o kolorowych włosach. - kwatera główna w Watykanie wysłała mnie bym sprawdziła wskaźnik ryzyka w japońskiej filii, nazywam się Kirigakure Shura, starszy inspektor, egzorcysta wyższej pierwszej klasy. Dodała Rin który wciąż nie mógł uwierzyć co dziś zobaczył krzyknął nagle
  • Zaraz gdzie jest Haru!. Jak na zawołanie metalowe bele poruszyły się, a spomiędzy nich wyszedł ledwo przytomny chłopak, już w ludzkiej postaci.
  • Dobra zabieram tego dzieciaka do biura japońskiej filii. Powiedziała pokazując na Rina. - a i Yukio jak możesz pozbieraj tego tam, też idzie ze mną. Dodała pokazując na ledwo przytomnego. - i też chce pogadać z szefem oddziału Mephisto... więc macie go sprowadzić nawet siłą. Powiedziała uśmiechnięta, po czym chwyciła za głowę Rina i pociągnęła w stronę najbliższych drzwi.
Yukio wyciągnął telefon i zadzwonił do Mephisto, gdy skończył podbiegł do reszty swoich uczniów gromadzących się już koło pobojowiska wśród nich była także Shiemi
  • Słuchajcie wszyscy macie w tej chwili wrócić do swoich akademików zrozumiano?. Powiedział z grobową miną i podszedł do klęczącego na ziemi chłopca, wziął go pod prawe ramie i ruszył w ślad za inspektorką. Izumo widząc ledwo żywego Haru zapytała
  • O mój boże Haru, co się stało, chwileczkę!. Krzyknęła w stronę profesora na co on odpowiedział tylko, po czym zniknął w drzwiach
  • Nic mu nie będzie wracaj do akademika...
Pomieszczenie w którym wyszli było ciemne, szli małym kamiennym mostem do znajdujących się na samym środku niewielkiego placyku drzwi, most jak i zapewne cała konstrukcja stała na wielkich kolumnach które zakrywały prawie w całości ziejący mrok, nie wiadomo jak wysoko jest to umieszczone ale Haru ani myślał to sprawdzać. Gdy dotarli kobieta wyciągnęła kolejny z pęku kluczy i otworzyła nim drzwi po czym wrzuciła do środka Rina i jego ledwo przytomnego kolegę. Chłopak nie mając siły trzymać się na nogach upadł na ziemie, Rin w jednej chwili zjawił się przy nim podniósł go z podłogi podpierając go pod lewe ramie, chłopak jęknął z bólu, gdyż z lewego boku tuż przy żebrach sterczał mu wbity wielki stalowy pręt. Dziewczyna miała już wejść do środka pustego pokoju gdy nagle usłyszała za plecami głos dyrektora.

  • O witam w japońskiej fili zakonu prawdziwego krzyża..., dawno się nie widzieliśmy Shura, nie sądziłem że starszy inspektor będzie infiltrował szkołę... . Odrzekł z uśmiechem na twarzy, dziewczyna obróciła się w jego stronę i powiedziała
  • Mephisto odpowiedz, dlaczego ukrywałeś syna szatana że nie wspomnę o tym płonącym demonie.
  • Ja he, nie ukrywałem nikogo. Robiłem wszystko dla dobra zakonu...
  • Phi dla dobra zakonu?. Prychnęła dziewczyna
  • Tak okiełznałem syna szatana by stał się on bronią zakonu, jak i jego przyjaciela taki demon jak on także byłby bardzo dobry zwłaszcza że lękają się go wszystkie demony z Gehenny. My egzorcyści, broniliśmy się przez dwa tysiące lat... teraz nasza kolej przejść do ataku
  • To nie jest odpowiedź, dlaczego nie poinformowałeś Watykanu?
  • Jak sama widzisz jego moc wciąż jest niekompletna... Gregori nie byłby zadowolony z czegoś takiego wybrakowanego czyż nie?. Spytał posyłając przeszywające spojrzenie Yukio który cały czas tylko przyglądał się tej sytuacji z tyłu.
  • Zapytam jeszcze raz czy Shiro Fujimoto miał coś z tym wspólnego?
  • Coś? On wychowywał go, do puki jego płomienie niestały się silniejsze... ja miałem tylko na jego oko, prawdopodobnie także pomagał temu chłopakowi. Odpowiedział wskazując na Haru.
  • Rozumiem tak czy siak muszę o tym zaraportować, jednak najpierw chciałabym ich przesłuchać. Odparła spoglądając na bacznie im się przyglądających chłopaków.
  • Droga wolna są naprawdę zabawni... powiedział mężczyzna poprawiając kapelusz, nagle do ich rozmowy włączył się Yukio
  • Shura nie ma sensu ich o co kolwiek pytać, ja ci wszystko wyjaśnię. Odparł podenerwowany ,dziewczyna lekko się uśmiechnęła.
  • Nic się nie zmieniłeś Yukio, no może trochę urosłeś. Dzięki za wysiłek ale lepiej idź do domu i walnij w kimę ok. powiedziała i szybkim ruchem weszła do środka i zamknęła za sobą drzwi.